Agencja Reuters wybrała mecz dekady. Został nim finał Ligi Mistrzów z 2005 roku, rozegrany w Stambule. 50 finał tych rozgrywek, naprzeciw siebie dwaj giganci europejskiego futbolu - AC Milan i Liverpool FC. Niesamowita dramaturgia - 3:0 do przerwy dla Milanu, potem sześć minut The Reds i 3:3. Taniec Dudka w karnych i puchar wędruje do stolicy Merseyside.
Cieszy mnie ten wybór, bo dla mnie to niezapomniana noc. Ogromne emocje, huśtawka nastrojów. No i te sześć minut, chyba najlepsze sześć minut mego życia. Coś niewyobrażalnego. Widziałem tego wieczoru ludzi, którzy oderwać wzroku od meczu nie mogli a wcześniej futbol obchodził ich tyle co nic. Widziałem euforię i łzy. Radości i smutku. W przerwie odebrałem masę telefonów , że już po meczu, żebym poszedł spać bo i tak nic z tego nie będzie. I choć byłem załamany to gdzieś w środku tliła się resztka nadziei. Tak jak u tych jedenastu facetów w czerwonych koszulkach i 40 tysięcy ich kibiców na Ataturk Stadium. To jak zaśpiewali You'll Never Walk Alone na początku drugiej połowy ! Niesamowite, coś niebywałego. Zawsze będę miał ten wieczór w pamięci. Come On You Reds !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To fakt, mecz był fantastyczny. Ciężko później było wstać do pracy, ale było warto. To jest piękne w futbolu.
OdpowiedzUsuńPamiętam to spotkanie z dwóch powodów: po pierwsze samo spotkanie, tłumaczyć nie muszę; po drugie tego wieczora po raz pierwszy zagrałem w pokera :)
OdpowiedzUsuńJeszcze coś pamiętam. Tego samego dnia byłem na derbach Warszawy. Widziałem potyczkę (od potykanie się o swoje nogi) polskich skórokopów a potem zobaczyłem piłkarską bajkę. Wtedy zrozumiałem, dlaczego polskie drużyny nie grają w LM.