"Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that."

Bill Shankly

wtorek, 23 marca 2010

Powrót do przeszłości

Druga połowa lat osiemdziesiątych, nie była okresem w którym telewizja oferowała bogaty program z masą filmów i seriali. O komputerach też można było zapomnieć. Spędzaliśmy więc czas na podwórku. Kapsle, wojna, rower, piłka...Jednak pewnego dnia nasza wspaniała TVP rozpoczęła emisję angielskiego serialu " Robin of Sherwood ". No i przynajmniej na tą godzinę tygodniowo, większość z nas zostawała w domu.



To chyba najfajniejsza ekranowa wizja tego angielskiego banity. Może dlatego, że pierwsza, ale zapewne też dlatego, że tak mroczna, tajemnicza i mistyczna a co za tym idzie - pociągająca. Nie ma tu pięknego, wypacykowanego średniowiecza, tylko takie , jakie było - brudne i ciemne. Chrześcijaństwo wciąż walczy o pozycję z prastarymi wierzeniami no i nikt tu nie jest do końca czysty. Ciekawe postaci - Hern, pan lasu, Nasir - arab zabójca walczący dwoma mieczami ( któż nie chciał być właśnie nim na podwórku ? ) czy typowo angielska w swej urodzie Lady Marion.

Do tego wszystkiego niesamowita muzyka ! Stworzył ją wspaniały zespół Clannad, w którym wtedy śpiewała Enya. Utwór , który towarzyszy scenom walki, naprawdę na długo zapada w pamięć. Pozostałe zresztą też. Gdy w trzeciej klasie liceum byłem w Londynie, udało mi się nabyć to wydawnictwo ( Clannad - " Legend " ) na kasecie ( ! ). Mam ją do dzisiaj.

Dlaczego ja w ogóle o tym piszę ? Bo niedawno zacząłem sukcesywnie ściągać kolejne odcinki i oczywiście oglądać. Łezka się w oku nie zakręciła - pojawił się za to wielki uśmiech radości. Bo to powrót do wspaniałych czasów i wspaniałych emocji wiążących się z pierwszym oglądaniem serialu. Fakt, niektóre sceny w sferze realizacji troszkę trącą myszką, ale co z tego ? Żaden późniejszy Robin Hood nie był tak dobry. I pewnie już nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz