niedziela, 28 lutego 2010
Tygodnik DT. "Train Of Thought".
Nie do końca wykorzystany początek wielkiej przygody i muzycznej fascynacji. Jest rok 2003 lub 2004. DT niedawno wydali „Train…” a Wesyr, ich wielki fan, obchodzi urodziny. Wybór prezentu był więc prosty. Ja w tamtym czasie mocno jeszcze siedziałem w dużo bardziej ekstremalnych odmianach metalu, no ale musiałem się przecież przekonać, co kupiłem przyjacielowi na urodziny… I tu następuje wielki początek….wielkiej przerwy. Płyta bardzo mi się spodobała, ale jakoś wtedy jeszcze chyba nie byłem gotów by pójść dalej…
Wracając do samego dzieła…Otwiera je chwytliwy i szybki „As I Am”. Jest tu trochę wirtuozerii ale ogólnie jest to prosty utwór przypominający Metallice z tego lepszego ich okresu. Szybko i do przodu bez zbędnych fajerwerków. Następny , „This Dying Soul”, zaczyna się spokojnie ale później przeradza się w naprawdę mocny kawałek. Jest to drugi, z zapoczątkowanego na „Six Degrees…”cyklu, utwór dedykowany Billowi W. Cały ten cykl to rodzaj hołdu złożonego przez perkusistę , Mike’a Portnoya, ludziom, którzy kiedyś mu pomogli. Dalej mamy już tylko mocne, ciężkie granie z jednym, króciutkim wyjątkiem – balladka „Vacant”, która trwa zaledwie trzy minuty. Jak na Dreamów to mega sprint. Jest też cudowny, instrumentalny „Stream of Consciousness” – najbardziej wirtuozerski na tej płycie, co nie znaczy, że nie ciągnie fajnie do przodu. No i na koniec prawdziwa uczta – potężny „In the Name of God”. Przetacza się jak walec na dopalaczach, ale tego walcowania nigdy nie masz dość…
Płyty DT na swój własny użytek dzielę na mocne i słabe. Ta zdecydowanie jest mocna. Nie tak wirtuozerska, za to stawiająca na klimat. Klawisze bardziej w tle, wysunięty bas no i to ciężkie brzmienie. James śpiewa jak zwykle wspaniale, jednak dużo rzadziej uderza w wysokie tony. Wokale są niższe, bardziej agresywne, co nie znaczy, że nie da się go zrozumieć :) Utwory są jak zwykle bardzo długie – jest ich siedem a płyta trwa 70 minut ! Ale , jak zwykle, człowiek żałuje , że są one tak krótkie :) Nie ma tu jakiegoś stuprocentowego przeboju, jest za to świetny, równy poziom. Warstwa liryczna traktuje jak zwykle o ludzkiej psychice, problemach i ogólnie życiu. Jednak na tej płycie jest kilka naprawdę wybijających się tekstów ( choćby „Endless Sacrifice” ) . Piszę „ jednak” , bo teksty to wg. mnie nigdy nie była szczególnie mocna strona DT. Nie to , żeby były złe, jednak do muzyki poziomem nie dostają…
W prywatnej Dreamowej skali : 8 / 10
Najlepszy utwór – Stream Of Consciousness
Przykładowy utwór – As I Am
p.s. w każdej ogólnej skali, nie dotyczącej tylko Dreamów – 11 / 10 ( i tak będzie z każdą kolejną płytą ) .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz