"Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that."

Bill Shankly

sobota, 30 października 2010

Pierwsza rocznica

Minął rok odkąd zacząłem prowadzić tego bloga. No, troszkę ponad rok, bo pierwszy post pochodzi z 26-go października. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że wytrwam w tworzeniu bloga przez cały rok. Jednak udało się. Wiem, że nie zawsze jest ciekawie, wiem , że nie jest też tak często jak na początku. Ale jednak nadal jest i myślę , że jeszcze przez jakiś bliżej nieokreślony czas będzie. Bo życie ciągle dostarcza tematów. Może nie bezpośrednio związanych ze mną ( bo u mnie dzieje się niewiele ) , ale dookoła ciągle coś inspirującego się pojawia. A to w polityce, a to w piłce, w muzyce czy w literaturze. I fajnie, bo dzięki temu życie nudne nie jest.
Dzięki wszystkim, którzy przez ten rok byli ze mną, mam nadzieję, że pozostaniecie.
Z okazji rocznicy, kawałek , który mnie ostatnio mocno i pozytywnie ( bo jest pozytywny ) męczy :

sobota, 16 października 2010

O sytuacji w Liverpoolu...

Kilka ostatnich dni było ciężkich. Kiedy decydują się losy czegoś , co kochasz, co jest Ci szczególnie bliskie, a Ty nie możesz nic zrobić - poza biernym czekaniem - to jest to mocno frustrujące. Dziś sobota i chciałoby się wreszcie rzec - już jest spokój, jest ok. I niby tak właśnie jest ale nie do końca. Bo poza boiskiem już lepiej ale na nim samym ? Tego nie wiem a przecież dotychczasowe "popisy" panów w czerwonych strojach pozostawiały wiele do życzenia. No a jutro DERBY.....Jakby tego było mało, na Goodison Park.

Dawno już nie pisałem o mojej największej miłości. Było to jednak celowe. Chciałem dać czas nowemu trenerowi, zawodnikom. Chciałem by sprawy w klubie się poukładały. No i właśnie nadszedł ten moment. Jesteśmy już po kilku kolejkach ligowych, kilku meczach Ligi Europy. Sprawy własnościowe wreszcie się wyjaśniły. Od tego właśnie zacznę, bo niezły to był cyrk. Codzienna niepewność, wpadanie do domu po pracy i od razu do kompa - co nowego ? Sprzedali ? Jeśli tak to komu ? I tak po kilka razy dziennie...
Gdy wreszcie okazało się, że jest sensowny kupiec - na marginesie, to znowu Amerykanie - to dotychczasowi właściciele ( panowie Gillett i Hicks , od teraz na potrzeby tekstu G&H ) zaczęli rzucać kłody pod nogi, bo oczywiście chcieli dostać więcej. Sprawa trafiła do sądu, wszystko się przeciągało a w piątek upływał termin spłaty zadłużenia w Royal Bank Of Scotland ( w przypadku nie wywiązania się i nie znalezienia kupca mógł wkroczyć zarząd komisaryczny, mogły być odjęte punkty - czyli nie fajnie ) i nie wyglądało to różowo. Na szczęście sprawa w sądzie została wygrana, G&H ( FUCK OFF ) odeszli z niczym i nowym właścicielem Liverpoolu została amerykańska spółka NESV - New England Sport Ventures.

 John Henry ( NESV ) i Martin Broughton ( Prezes LFC )

Tak, znowu jankesi. Wcale a wcale mnie ten fakt nie cieszy. Cieszy mnie jednak, że panowie G&H ( FUCK OFF ) sobie idą. Każdy inny lepszy. A poważnie - NESV wydaje się być dużo bardziej sensowne, dużo lepiej przygotowane do tego zadania. W ciągu kilku ostatnich lat wydźwignęli Boston Red Sox - wielką firmę w bejsbolu. John Henry ( prezes NESV ) ma opinię świetnego fachowca i takimi się otacza. Zewsząd słychać tylko pochlebne opinie. Długu już się pozbyliśmy, czyli już zostało uczynione więcej niż przez kilka lat panowania G&H ( FUCK OFF ). Sam Henry nie chce składać pochopnych obietnic - nie będzie od razu nowego stadionu , milionów na transfery - będzie spokojne odbudowywanie potęgi i wielkości, w zgodzie i porozumieniu z fanami i wszystkimi, którzy kochają czerwony kolor znad Mersey.
Nie chcę popadać w hura optymizm , bo zbyt mocno się zawiodłem na poprzednikach NESV. Ale , tak jak z trenerem, dam im czas i pewien kredyt zaufania. Ściskam kciuki i wierzę, że wreszcie wkraczamy na drogę świetności, bo tych marnych lat było już zbyt wiele. To jest wielki klub, jeden z największych  - należy mu się zdecydowanie wyższe miejsce w dzisiejszym , zepsutym do cna, futbolu. I tu jeszcze jedna uwaga - niesmaczy mnie tak naprawdę całe to kupczenie klubami, sprzedawanie ich ludziom , którzy potem traktują je jak zabawki ( Chelsea, Man City ) czy jak dojną krowę ( man utd, LFC ). Ja naprawdę wolałbym by Liverpoool był w rękach Scouserów, może i miałby mniejszy budżet, nie grałby w LM ale byłby prawdziwy, oddany kibicom i szczery. Wiem, dziś pieniądze władają futbolem. Ale marzyć nikt mi nie zabroni.
 Aha, jeszcze jedno - zarząd przed sfinalizowaniem transakcji, rozpatrzył kilka ofert. Niektórzy dawali więcej kasy a jednak przepadli. Wg. mnie, to świadczy o tym iż ci konkretni jankesi nie mogą być tak kiepscy jak poprzedni. OBY.

A teraz boisko - jest tragicznie. Co tu ściemniać. Klapa totalna. Nie ma żadnej myśli przewodniej, żadnej taktyki. Przyjeżdża na Anfield WBA ( beniaminek ) i dominuje nas całkowicie. A nasza taktyka to piłka do Gerrarda albo Cole'a tudzież Torresa ( kompletnie bez formy ) i może coś oni wymyślą. Transfery - Konchesky - przyszedł za trenerem z Fulham. I tam, na tamtym poziomie się sprawdzał. Ale tu poziom Fulham to za mało. Fajnie , że chodzi do przodu, ale jednak jest obrońcą i potem nie nadąża z tyłu. Meireles - świetny pomocnik. Ale w Porto. Tam, czasu na przyjęcie i zagranie piłki miał dużo więcej. Tu jest Premiership - od razu ktoś do Ciebie doskoczy. I chłopina się gubi. Poulsen ? A kto to ku... jest ? Agresywny defensywny pomocnik, odpowie znawca. Tak, agresywny to on jest - głównie fauluje, ale żeby coś do przodu zagrać ? Podsumowując - ogólnie jest klapa. W lidze jesteśmy na 18-tym ( OSIEMNASTYM !!! )  miejscu. Ludzie, przecież to strefa spadkowa ! W Pucharze Ligi ( Carling Cup ) też już nie gramy, bo na Anfield zawitała potężna drużyna z Northampton ( odpowiednik naszej czwartej ligi ! ) i po karnych wyrzuciła nas z tych rozgrywek osiągając największy sukces w swej historii ! W lidze odwiedza nas Blackpool ( beniaminek, z budżetem i płacami śmiesznymi jak na warunki Premier League ) i wygrywa, osiągając jeden z najlepszych wyników w swej historii ! To jakaś paranoja. O przegranej ze scumchesterem nie wspominam, bo to było do przewidzenia ( choć w tym meczu akurat grali całkiem nieźle ).
No ale nic to - w końcu mamy nowy początek poza boiskiem, zacznijmy więc od nowa na boisku. Jutro jest ku temu świetna okazja - wyjazd ( hehe, spacer ) na obiekt lokalnego rywala, Evertonu. To będą fajne derby, bo jesteśmy sąsiadami w tabeli ! Tak, im też nie idzie, są na 17-tym miejscu. Tak więc stawka jest wysoka - można opuścić ogon i strefę spadkową lub pobyć w głębszej i ciemniejszej d.... trochę dłużej.  Ciekawe jak to wpłynie na chłopaków, tak w czerwonych jak i niebieskich koszulkach. Do sędziowania już został wyznaczony Howard Webb a jemu przypadają te najtrudniejsze pojedynki. Poza tym, jego decyzje często gwarantują dodatkowe emocje. To może być niezapomniany mecz. Start - 14.30. Come On You Reds !