"Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that."

Bill Shankly

sobota, 8 stycznia 2011

Powrót Króla

( To wspaniałe uczucie móc zatytułować notkę, tak jak Tolkien jeden z tomów Wielkiego Władcy Pierścieni :) i to nie na siłę ). 

Roy odszedł. Wreszcie. To było ciężkich sześć miesięcy  - z różnych zresztą powodów. Jednym był bez wątpienia Roy. Kiedy zastępował Rafę, pisałem , że mam mieszane uczucia. Jednak plusy przeważały. Wtedy wydawało się, żę każdy tylko nie Rafa. Cóż, pod koniec rządów Roya wielu modliło się o powrót właśnie Rafy Beniteza. Ja nie. Odszedł i dziękujemy. Jego era się skończyła, tak jak teraz skończyła się era Hodgsona. A raczej erka , i to taka o której wszyscy jakkolwiek związani z LFC będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.
Troszkę może dziwić moment tej zmiany. Jutro przecież mecz w Pucharze Anglii na Old Trafford, z odwiecznym rywalem Scumchesterem. W większości wypadków właściciele nie decydują się na destabilizację w szatni zaraz przed TAKIM meczem. Może jednak to dobre posunięcie ? Może Roy nie miał posłuchu i potrzeba kogoś, kto tylko swoją obecnością postawi szatnię do pionu ? A kimś takim, z ogromnym autorytetem, jest bez wątpienia Kenny Dalglish. Wielki Król Kenny. Chodząca Legenda Liverpoolu ( i Celticu też ). Jako piłkarz - 515 występów, 172 gole i masa trofeów. Jako manager - trzy mistrzostwa kraju, dwa Puchary Anglii ( w sześć lat ). Kto wie co zwojowałby wtedy Dalglish w Europie gdyby nie zakaz dla angielskich klubów po wydarzeniach na Heysel.
Ale dość o przeszłości. Kenny Wielki był i basta.
Zastępuje Hodgsona w połowie sezonu. Zobowiązuje się prowadzić drużynę do jego końca. Co przed nim ? W lidze jesteśmy na 12 pozycji i mamy jedynie 4 punkty przewagi ( !!! ) nad strefą spadkową. O miejsce dające występy w Europie będzie bardzo ciężko. Choć chyba właściwszym wydaje się martwienie o to, by nie spaść. Tu bez wątpienia czeka Kennego bardzo trudne zadanie.
Pozostajemy w kraju i tu mamy jeszcze Puchar Anglii, bo z Pucharu Ligi już nas potężne Northampton wyrzuciło. A w FA Cup czeka nas jutro wspomniany już Scumchester united. Łatwo nie będzie i jeśli przegramy, to na krajowym podwórku nic już ugrać się nie uda ( poza utrzymaniem, ale to przecież żadne trofeum ). W Europie wyszliśmy z grupy na pierwszym miejscu i czeka nas dwumecz ze Spartą Praga. Tu byłbym spokojny, poza tym, nie jest to dla nikogo w klubie priorytet.
Podsumowując- wyjątkowo niewdzięczna rola przed Królem. Będzie ciężko. Dalglish ryzykuje wiele. Ma przecież status Boga, Legendy, Króla. A jeśli zawali, jeśli okaże się , że z tymi zawodnikami po prostu się nie da ? Albo , że zmiany w futbolu są tak duże, że Kenny za nimi nie nadążył ( miał przecież wielką przerwę w pracy trenerskiej ) ? I jak wtedy będzie postrzegany przez rzesze fanatyków LFC ? Czy nie straci ? Czy nie będzie tak, jak w dobrze znanych przypadkach, nawet z naszej historii najnowszej - vide Lech Wałęsa ( niepotrzebna prezydentura ). Gdy ktoś robi o jeden krok za daleko , zamiast zostać tam gdzie był - w blasku chwały na wieki. Gdy kusi go jeszcze jedno wyzwanie, choć powinien się wstrzymać, bo przecież " trzeba wiedzieć , kiedy ze sceny zejść ".
Trochę się tego obawiam a z drugiej strony przepełnia mnie entuzjazm i radość. Zobaczę Króla w akcji ! Nigdy nie dane było mi zobaczyć go jak strzela wspaniałe gole ( byłem deczko za młody ), zobaczę przynajmniej jak dowodzi swą Czerwoną Armią z okolic linii bocznej. I już mam ciary, już mnie nosi. I chyba nie mógłby mieć lepszego debiutu niż ten jutrzejszy, na Old Trafford. To będzie wielki dzień, bez względu na wynik.
I bez względu na to, co stanie się w maju 2011 roku - jak sezon skończy się dla LFC - Król zawsze będzie dla mnie Legendą Największą !
WELCOME BACK, KING KENNY !