"Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that."

Bill Shankly

sobota, 20 marca 2010

Słowa Legendy

" Są dwie wspaniałe drużyny w Liverpoolu : Liverpool i rezerwy Liverpoolu."

Bill Shankly

piątek, 19 marca 2010

Tydzień bez żenady w sezonie porażek

Poprzedni tydzień miał taki sam rozkład jazdy jak ten. Poniedziałek liga, czwartek Liga Europejska. Skończyło się źle - porażka z Wigan i Lille na wyjeździe. W tym tygodniu miało być inaczej. Benitez po raz kolejny ( ile można ? ) mówił o meczach o wszystko, o przełamaniu, o odrodzeniu itp.. Pal go licho, ważne, że oba udało się wygrać i to w całkiem dobrym stylu. Fakt, przeciwnicy nie byli jakoś bardzo wymagający, choć z Lille trzeba było odrobić jedną bramkę straty. Udało się , przekonujące 3:0 i całkowita kontrola meczu. Za to w lidze LFC podejmował na Anfield ostatni Portsmouth. 4:1 to i tak najniższy wymiar kary, bo sytuacji było na 8:1.

Słychać już głosy o odrodzeniu, powrocie wielkiej formy i geniuszu taktycznego Beniteza. On sam twierdzi, że mecz z Lille trzeba było wygrać, bo odpadnięcie z LE oznaczałoby stracony sezon. Dobre, naprawdę dobre. Czasami zastanawiam się, w jakim klubie on jest trenerem ? Czy to może Birmingham City , Sunderland albo Tottenham ? Nie, to osiemnastokrotny mistrz Anglii, pięciokrotny zdobywca Pucharu Europy ( dzisiejsza Liga Mistrzów ) i trzykrotny triumfator Pucharu UEFA ( teraz to Liga Europejska ). To, do cholery, jest Liverpool Football Club ! Tu się nie walczy desperacko z jakimś zakichanym manchesterem city o czwarte miejsce ! Tu walczy się o mistrzostwo, a jeśli nie ma na nie szans, to sezon jest stracony ! A tak było już jesienią zeszłego roku. Tu nie podchodzi się do meczu z Lille jak do pojedynku o życie ! To klub , który nie raz gromił europejskie potęgi, do których z pewnością Lille się nie zalicza. Naprawdę frustrujące jest patrzenie jak jakaś śmieszna chelsea walczy z Interem a Twój ukochany, WIELKI klub musi grać z jakimś francuskim klubikiem z prowincji...Mam nadzieję, że ten człowiek to kiedyś zrozumie. A jak zrozumie, to może znajdzie w sobie tyle godności by wreszcie dać sobie spokój. Bo czas już najwyższy.

Pojutrze wyjazd do Manchesteru na mecz z united. Wynik będzie jaki będzie, nie ma co liczyć na cuda. To będzie jednak tak naprawdę sprawdzian tego, czy forma wróciła, czy jakiekolwiek odrodzenie nastąpiło. Ale mam tylko nadzieję, że zostawią na boisku i serca i płuca bo to przecież jeden z czterech najważniejszych meczów w sezonie.

niedziela, 14 marca 2010

Tygodnik DT. "Octavarium".



Niesamowicie pokręcona płyta wydana w 2005 roku. Słuchałem jej wiele razy i tak naprawdę nadal nie wiem co o niej napisać. Bo tu jest wszystko. Zaczyna się dość ostrym „The Root of All Evil”. Lekko przesterowane wokale, średnie tempo i dość ciężkie brzmienie przywodzące na myśl „Train of Thouhgt”. Kolejny utwór, „The Answer Lies Within” to spokojna „balladka” kojarząca się z „Falling Into Infinity”. A zaraz po niej, połamany, chaotyczny i agresywny „These Walls”. Świetny numer, chyba najlepszy na tej płycie. Niebagatelny tekst ( o tym jeszcze później ) , wspaniale zaśpiewany przez Jamesa. No i wszystko jest jak na razie cudownie. Oto jednak rozpoczyna się „I Walk Beside You”. Lekki szok, konsternacja. W pierwszej chwili pomyślałem – co to kurwa jest ? Popowy wałek o miłości. No i faktycznie – można rzec , że tym właśnie jest. Co najlepsze – on jest świetny i pasuje do tej płyty ! Szybki, o łagodnym brzmieniu i z chwytliwym refrenem. Cukierkowaty, ale mistrzowsko. On udowadnia, że wielcy potrafią zagrać wszystko i w świetnym stylu. Potem „Panic Attack” – kolejny mocny akcent na tej płycie. W końcówce zwracają uwagę niesamowite, krzykliwe, wokale Jamesa. Perełka ! Po nim „Never Enough” – klimat zachowany, trochę agresji, trochę refleksji. Przedostatni „Sacrificed Sons”, traktuje o ataku na WTC. Dobry utwór, raczej spokojny, z niesamowitą końcówką ! No i kulminacja płyty – „Octavarium”. Trwa zaledwie 24 minuty ( płyta w całości 75 ) i składa się z kilku części. Początek to wypisz wymaluj instrumentalny Pink Floyd z „Division Bell”. Cudo. Potem oczywiście utwór się rozkręca i jest naprawdę niesamowity. Nie ma tu może tej epickości „Change of Seasons”, jest za to dużo bliżej monumentalnego dzieła symfonicznego. Do tego maksymalna huśtawka nastrojów i emocji. No i oczywiście wspaniały tekst. Warto pochylić się właśnie nad lirykami. Są bardzo dojrzałe, emocjonalne i naprawdę sprawiają wrażenie totalnie szczerych i płynących z serca. Na siłę nikt by ich nie uczynił tak autentycznymi.

Nie podejmę się określenia tej płyty jako mocnej czy słabej. To jedyna taka płyta DT, no może jeszcze z „Images and Words” jest podobnie. Jedno mogę powiedzieć – jest troszkę łagodniejsza brzmieniowo od innych. Taka jakby wygładzona. Z pozoru panuje tu totalny chaos. Oczywiście chaos w pełni uporządkowany, tak jak to tylko wielcy potrafią. Wszystko sprawia tu wrażenie przypadkowego, jakby upchniętego na siłę, nic do siebie nie pasuje. Jednak po przesłuchaniu całej płyty ma się wrażenie obcowania z dziełem kompletnym, w którym niczego nie brakuje i niczego nie jest za dużo. I choć jest to totalnie odmienna od pozostałych płyta, to jest bardzo dreamowa. Już od pierwszych dźwięków masz pewność, że to Dream Theater.

W skali dreamowej : 9,5 / 10

Najlepszy utwór – These Walls

Przykładowy utwór – Panic Attack

czwartek, 11 marca 2010

Tydzień żenady w sezonie porażek

Poniedziałek - wyjazd do potężnego Wigan i porażka 1:0. Czwarte miejsce w tabeli, tak ważne, oddala się. Bez niego nie będzie Ligi Mistrzów, czyli kasy. Bez kasy nie będzie wzmocnień, może wręcz dojść do wyprzedaży. Jak tak dalej pójdzie to nawet do Ligi Europejskiej się nie załapiemy...Czwartek - wycieczka do Francji, spotkanie z potęgą tamtejszego futbolu - Lille. Przegrana 1:0 i kiepskie położenie przed rewanżem, który już za tydzień. Jeśli odpadniemy , przepadnie szansa na jakiekolwiek trofeum w tym sezonie. A sezon bez trofeum to dla takiego klubu sezon stracony. Poza tym wygrana w LE daje udział w meczu o Superpuchar Europy a więc szansę na kolejne trofeum. To wszystko jednak tylko mgliste marzenia, bo patrząc jak tych jedenastu chłopa ( już nawet Gerrard i Torres ) kaleczy futbol, można być pewnym, że nic z tego nie będzie. Gdy do katastrofalnej formy dołożymy brak zaangażowania i walki, czyli cechy, które ich zawsze charakteryzowały, to obraz całości staje się bardzo, bardzo zły...

21 marca wyjazd do ulubionych sąsiadów ( niestety nie w ligowej tabeli ) - scumchesteru zjednoczonego...aż strach pomyśleć. Co to będzie, co to będzie ?

wtorek, 9 marca 2010

Yanks OUT !



Oto efekt kolejnej akcji stowarzyszenia Spirit Of Shankly. W całym mieście zawisły billboardy z trzema wielkimi słowami skierowanymi do amerykańskich właścicieli LFC. Dług, Kłamstwa , Kowboje. Przejmując klub, panowie Gillet i Hicks obiecywali nowy stadion, spłatę długu no i oczywiście same sukcesy. Stadionu nie ma, dług zamiast zmaleć drastycznie wzrósł. A kowboje ? Hicks, pochodzący z Teksasu, chwalił się kowbojkami z herbem klubu.

Czas tych panów minął. Zresztą, lepiej byłoby gdyby nigdy nie nadszedł. Bo kto widział sprzedawanie jankesom klubu piłkarskiego ? Co oni mogą wiedzieć o sporcie, który nazywają soccer ? Nigdy nie zrozumieją, jakie znaczenie dla ludzi może mieć ich miejscowy klub. Bo co mogą wiedzieć o tym ludzie wychowani na śmiesznych klubikach NBA czy NFL, które istnieją tylko dla kasy ? Którym kibicuje się z colą i popcornem w rękach i który nigdy nie zazna spadku do niższej ligi ? Nic.

Jak to Boguś Linda powiedział ładnie trzymając kałacha w dłoniach -
- " Wypierdalać ! "

niedziela, 7 marca 2010

Tygodnik DT. "Change of Seasons".



Uzmysłowiłem sobie ( z drobną pomocą Wesyra ) , że raczej nie uda mi się odtworzyć dokładnej kolejności poznawania twórczości DT. Po prostu po kilkuletniej przerwie, wydawnictwa Dreamów zwaliły się na mnie lawinowo. Było to kilka płyt i ta była pierwsza , która pierwsza wpadła pod rękę. Tak więc kilka najbliższych recenzji to po prostu wyławianie z wielkiego gara zupełnie na oślep – bo inaczej się nie da. Natomiast końcówkę drogi poznawczej pamiętam dobrze, więc tam problemów nie będzie. Prawda jest zresztą taka, że ta droga jeszcze się nie skończyła…

Dziś ( na prośbę Wesyra ) „Change of Seasons”, ep’ka z 1995 roku.
Jest to materiał nietypowy. Trwa około godziny, jednak tylko 23 minuty to dzieło DT. To właśnie tytułowy utwór, „Change of Seasons”. Jak twierdzi Mike Portnoy, Dream Theater ma trzy oblicza – mocne, delikatne i epickie. I to jest właśnie świetny przykład tego trzeciego. Nawet jak na DT, jest to bardzo długi utwór. Jednak nie nudzi – jest tak zróżnicowany , że słucha się go jak kilku odrębnych kawałków. Zresztą, w warstwie tekstowej podzielony jest na siedem części. Trudno w tym miejscu opisać wszystkie zmiany tempa, nastroju czy klimatu. Jest ich bardzo dużo. Znajdziemy tu wspaniałe akustyczne fragmenty, by po chwili pędzić na pełnych obrotach centralek Portnoya. Wspaniałe solówki Petrucciego i cudne pasaże klawiszowe. No i dopełniające wszystko piękne partie wokalne, głównie w wyższych tonach. Jest też trochę chórków. W ciągu tych 23 magicznych minut, jest kilka fragmentów, o których mój znajomy zwykł mawiać, iż „rozpierdalają mu nadgarstki”. Już sam początek taki jest – a potem jest jeszcze lepiej !Wystarczy wspomnieć moment , w którym James bardzo ekspresyjnie wykrzykuje „…I’m sick of all you hypocrites…”. Jest to naprawdę niesamowita, pełna wielkich emocji, podróż muzyczna. Tekstowo jest to opowieść o życiu, napisana przez Mike’a Portnoya, podobno jest w niej sporo autobiograficznych elementów…

Druga część materiału to zapis części koncertu z Londynu. DT zagrali tam utwory kapel, które wpłynęły na ich twórczość. Niestety, nie wszystkie się zmieściły. Mamy tu jednak kilka perełek – choćby niesamowite „Perfect Strangers” Deep Purple czy wspaniały medley dwóch utworów Eltona Johna – „Funeral For A Friend” i „Love Lies Bleeding”. Całości dopełnia medley Led Zeppelin i „The Big Medley”, w skład którego wchodzi sześć utworów , na czele z „In The Flesh ?” Floyd’ów. Wszystkie są oczywiście wyśmienicie zagrane, co jest naturalne, biorąc pod uwagę kunszt muzyków DT. Polecam.

Skala Dreamowa - 10 / 10

Najlepszego utworu nie będzie, z wiadomych przyczyn – jest tylko jeden.

Przykładowy utwór - Perfect Strangers ( to nie kawałek DT tylko DP, ale nie mogłem sie powstrzymać, kocham go )

czwartek, 4 marca 2010

Komisja do spraw cudów

Nie, tym razem nie polska komisja sejmowa. Choć z drugiej strony oni zapewne długo by nie obradowali nad tymże zagadnieniem. Sprawa tyczy się mianowicie cudu , którego dokonał papież. Papież z naszego kraju, dodam. Był on tak potężny, że spowodował ustąpienie zaawansowanych objawów choroby parkinsona u francuskiej zakonnicy.

hahahahahaahahahahahahahaahahahahahaha
hahahahahahahahaahahahahahahahahahahaha

Teraz grupa lekarzy ( jak mniemam nie będzie wśród nich katolików - bezstronność musi być ! ) ma ocenić, czy to co się stało można wyjaśnić z punktu widzenia medycyny. Jeśli tak, to krucho może być z tą beatyfikacją, choć pewnie znajdą jakiś zastępczy cud. Komuś może się przypomnieć, że zjadał cztery kremówki w dwie sekundy na przykład.
Jeśli jednak nie, to nastąpi etap drugi. Zbiorą się już zupełnie bezstronni teologowie, potem jeszcze bardziej obojętni kardynałowie... potem może ogłoszą referendum w Palestynie i Izraelu - co mogłoby zbliżyć te kraje ze sobą i wreszcie pewnie zapytają panią Franię z Malborka...Tak, poza panią Franią, która pewnie jest w zmowie z moherami, wynik wydaje się oczywisty. Zostanie świętym . Kolejnym, cholera, jakby ich mało było...