"Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that."

Bill Shankly

wtorek, 9 marca 2010

Yanks OUT !



Oto efekt kolejnej akcji stowarzyszenia Spirit Of Shankly. W całym mieście zawisły billboardy z trzema wielkimi słowami skierowanymi do amerykańskich właścicieli LFC. Dług, Kłamstwa , Kowboje. Przejmując klub, panowie Gillet i Hicks obiecywali nowy stadion, spłatę długu no i oczywiście same sukcesy. Stadionu nie ma, dług zamiast zmaleć drastycznie wzrósł. A kowboje ? Hicks, pochodzący z Teksasu, chwalił się kowbojkami z herbem klubu.

Czas tych panów minął. Zresztą, lepiej byłoby gdyby nigdy nie nadszedł. Bo kto widział sprzedawanie jankesom klubu piłkarskiego ? Co oni mogą wiedzieć o sporcie, który nazywają soccer ? Nigdy nie zrozumieją, jakie znaczenie dla ludzi może mieć ich miejscowy klub. Bo co mogą wiedzieć o tym ludzie wychowani na śmiesznych klubikach NBA czy NFL, które istnieją tylko dla kasy ? Którym kibicuje się z colą i popcornem w rękach i który nigdy nie zazna spadku do niższej ligi ? Nic.

Jak to Boguś Linda powiedział ładnie trzymając kałacha w dłoniach -
- " Wypierdalać ! "

8 komentarzy:

  1. Zmiany w LFC są konieczne. A zmiana właścicieli może te zmiany rozpocząć. Teraz czas na właściciela z Arabii, Indii czy Filipin?

    OdpowiedzUsuń
  2. miał być z Dubaju.zobaczymy co z tego będzie.ja to bym chciał by klub był w rękach Scouserów,ale to praktycznie nie realne...

    OdpowiedzUsuń
  3. >>Bo co mogą wiedzieć o tym ludzie wychowani na śmiesznych klubikach NBA czy NFL, które istnieją tylko dla kasy ?

    Jeżeli jest to Twój pogląd na sport w USA, to jest to opinia skrajnie niesprawiedliwa i świadcząca o tym, że zupełnie nie znasz realiów amerykańskich lig zawodowych (dobrze, że nie wspomniałeś MLB, mam nadzieję, że świadomie, bo to już byłby największy nonsens).

    Jest to też pogląd popularny wśród Europejczyków - u nas jest prawdziwe kibicowanie a za oceanem, to ludzie przychodzą na areny sportowe jak do cyrku, po to by pojeść popcornu i popić coli.

    Osobiście myślę, że jest to, oprócz skrajnej ignorancji, objaw kompleksów - bo taki profil kibica pasuje obecnie jak ulał do trybun Manchesteru United czy Barcelony. A nijak się ma do drużyn takich jak Boston Celtics, Chicago Cubs czy Edmonton Oilers - pod względem przywiązania kibiców i tradycji ww. europejskie drużyny mogłyby im buty czyścić.

    Polecam poczytać coś np. o Brooklyn Dodgers, albo rywalizacji Cubsów z Milwaukee Brewers, czy też o przenosinach Hartford Whalers do Caroliny albo chociażby o kibicach Oakland Raiders.

    Ciekawe czy nadal będziesz uważał, że są to "śmieszne klubiki zrobione tylko dla kasy". Wierzę w Twoją inteligencję i otwartość umysłu, choć ostatnio mam wrażenie, że za nim pomyślisz, piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. >>Nigdy nie zrozumieją (Jankesi), jakie znaczenie dla ludzi może mieć ich miejscowy klub.

    Tutaj jeszcze polecam Ci obejrzeć film pt. "Brooklyn Boogie" i skoncentrować się na wątku poświęconemu Ebbets Field. Może ochłoniesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto zauważyć też, że Amerykanie bardziej niż Europejczycy żyją sportem. To jest dla każdego ważne. Przekazywane przez rodziców dzieciom, przez szkoły i styl życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może przesadziłem pisząc tak o wszystkich. Nie zmienia to mojej opinii, że większość jest śmieszna.Przenoszą się z miasta do miasta, bo tak komuś pasuje, powstają jakieś smieszne twory typu Oklahoma w NBA,czy na siłę wciśnięta kanadyjczykom koszykówka i tu mamy Raptors. Śmieszne jest też kibicowanie i tu zdania nie zmienię. Powinni się uczyć od europejczyków. Może Ty też trochę ochłoń, bo pisanie że Barcelona mogłaby odnośnie tradycji buty czyścić komukolwiek, to jest gruba przesada. Bardzo złe przykłady sobie wybrałeś, bo wydaje mi się, że gdyby kibice Boston Celtics musieli dla klubu przejść tyle upokorzeń i ucisku co kibice Barcy, to już dawno nikt by Celtom nie kibicował.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poczytaj co się dzieje, gdy dana drużyna przenosi się z miasta do miasta - jakie napięcia społeczne to powoduje. Szczególnie polecam wspomnianą historię Brooklyn Dodgers.

    Oprócz "Brooklyn Boogie" obejrzyj "Fana" (z Robertem De Niro, żeby nie było), o ile pamiętam, dotyczy to Atlanta Braves.

    >>Śmieszne jest też kibicowanie i tu zdania nie zmienię. Powinni się uczyć od europejczyków.

    Nie bo nie. Nie przeczytam, nie spróbuję się zreformować, zawsze mam rację - mimo, że wiem o tym niewiele a opinie buduję na tym co mi się wydaje. Jestem głuchy na podawane mi przykłady. Powodzenia w życiu z takim podejściem.

    >>Bardzo złe przykłady sobie wybrałeś

    Co do Barcelony - rzeczywiście źle napisałem, ale miałem na mysli to, co się dzieje z ruchem kibicowskim Barcelony teraz. Sam pisałeś to w jednym ze swoich wcześniejszych wpisów, że nie chciałbyś aby Anfield stało sie druim Camp Nou, który opisywałeś tożsamo ze stylem kibicowania, który uważasz za amerykański (niesłusznie). Zupełnie odmienna atmosfera panuje na wielu arenach zawodowych lig amerykańskich - ale jesli nie przyjmujesz do wiadomości faktów, cóż można poradzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może i przenosiny powodują napięcia społeczne, jednak do nich dochodzi.W Europie nie do pomyślenia. Kiedy zarząd Evertonu wymyślił sobie budowę stadionu poza miastem, wcale nie tak daleko, stanowczy sprzeciw kibiców zaraz to udaremnił.

    "Fana" widziałem. Nie jest to znowu najlepszy przykład, bo to film opowiadający historię kolesia ( De Niro ), który ma bzika na punkcie jednego zawodnika. Jest po prostu szurnięty. Podejrzewam, że w Europie takich tysiące :)

    Co do kibicowania - nie mówię, nie bo nie. Wiem jak tam kibicują i moim zdaniem nie umywa sie to do europejskiego stylu. Porównaj choćby atmosferę na koszykówce. Kolesie z NBA wyskoczyli by z butów gdyby usłyszeli doping taki jak na PAO czy Olympiakosie. Nie twierdzę, że zawsze mam rację, po prostu uważam, że europejski doping jest dla amerykanów czymś niewyobrażalnym. To zupełnie inny styl ( jeśli oni jakiś mają )i ja stanowczo wolę europejski doping. Wolno mi. I nie mam zamiaru zmienić zdania, bo Ty tak mówisz.

    Barcelona - podałeś ją jako przykład tradycji - a ta jest tam wciąż żywa. To prawda , że na trybunach mają kichę teraz, ale nie zmienia to faktu, że w sercach są fanatyczni - szczególnie ich bojówka :)

    Kończąc - nie chcesz mi chyba wmówić, że na meczu NBA czy NFL panuje lepsza atmosfera niż na Anfield, San Siro czy Stade Velodrome. Nie byłem na żadnym meczu w stanach ( zapewne Ty też nie ), ale swoje w TV widziałem. I to mi wystarczy za wyznacznik. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń